OSSO BUCO czyli o tym, jak Francuzi jedzą włoskie dziurawe kości
Dzisiaj na dowód tego, że francuska gastronomia również zapożycza sobie dania innych krajów serwuję mediolańskie OSSO BUCO (tłum. z włoskiego dziurawa kość, kość szpikowa). Znana tutaj od XIX wieku u mnie na stole była hitem tego lata. Tym bardziej, że co niektórzy w mojej rodzinie biją się o szpik kostny. Jest to potrawa na bazie goleni cielęcych, pokrojonych w plastry z kością włącznie, duszonych w białym winie z pomidorami. We Włoszech towarzyszy mu mediolańskie risotto...tutaj często makaron: tagietelle albo pene.
Przy okazji mała powtórka z "mięsnego" - cielęcina.
Cielęcina to po prostu młody wołek, którego wiek nie przekroczył jeszcze 5-6 miesięcy. Mięsko jest jasne, delikatne i miękkie. Jego jakość zależy od tego czym nasz mały cielaczek był karmiony. Oczywiście najlepiej gdyby była to jego własna mama. Francuz wtedy o nim powie "veau elevé sous la mère". Jeżeli cielaczek jest karmiony przez hodowcę z butelki nazywany jest wtedy "veau fermier, veau de lait". Większość produkcji we Francji pochodzi z Creuse , Correze czy Limousin. Jest to chyba najbardziej doceniany tutaj rodzaj mięsa.
Cielęce mięso dobrej jakości jest sprężyste, jasne, lekko różowawe. Z zewnątrz wydaje się aksamitne i gładkie, ani zbyt mokre ani zbyt suche. Francuzi, jak wiecie, uwielbiają krwiste kawałki podsmarzane przez kilka minut na patelni : kotlety, żeberka, polędwica...Mówię, że to jedyny sposób na smakowanie i docenienie jego smaku i delikatności. Ja się z tym zgodzę (tak tak, ja Polka rodem ze Śląska przyznam się, że stałam się krwistym cielęcożercą!).
W naszym przepisie poniżej będziemy używać kawałki golenia tylnego pokrojone w plastry, które znane są w daniach z mięs duszonych.
600g golenia cielęcego pociętego w plastry grube - ok 2 cm (nie sądzę, że dysponujecie w domu piłką elektryczną do mięsa, dlatego lepiej będzie poprosić w mięsnym),
2 cebule
3 duże pomidory
1 mały koncentrat pomidorowy
2 ząbki czosnku
200 ml białego wina
150 ml bulionu
1 pęczek ziół (bouquet garni = liść laurowy + tymianek + rozmaryn)
1/2 cytryny
mąka pszenna
olej z oliwek
pietruszka
sól, pieprz
Mięso wyciągamy z lodówki 30 minut przed rozpoczęciem przygotowań. Solimy, pieprzymy i obtaczamy w mące (mąka spowoduje, że ładnie się przybrązowi i zagęści sos).
Szatkujemy cebulę, obieramy pomidory ze skórki, jeżeli mamy czas i chęci usuwamy nasiona. Kroimy w kostkę. Podgrzewamy bulion. Obieramy czosnek i rozgniatamy nożem (będzie wtedy wydajniejszy, nada więcej aromatu).
W brytfannie (albo innym garnku) podgrzewamy oliwę. Podsmarzamy mięso przez ok 4-5 minut przewracając na obie strony. Dobrze będzie jeżeli uda się wam przypiec kawałki na kolor złocisty. Dodajemy cebulę mieszamy czekając aż się zeszkli. Wlewamy wino. Gotujemy wszystko i odparowujemy do połowy. Dodajemy pomidory, koncentrat i bulion. Mieszamy.
Po ok 3-4 minutach dodajemy pęczek ziół i czosnek. Obniżamy temperaturę i przykrywamy przykrywką. Dusimy przez ok 1godz. 30 minut.
Po tym czasie wyciągamy mięso odkładając je do ciepłego naczynia (tego, w którym podacie danie). Wyciągamy pęczek ziół z sosu, podkręcamy temperaturę i odparowujemy do połowy objętości. Następnie polewamy sosem mięso, oblewamy sokiem z cytryny i sypiemy posiekaną świeżą pietruszką.
Bon appetit!
Dzisiaj na dowód tego, że francuska gastronomia również zapożycza sobie dania innych krajów serwuję mediolańskie OSSO BUCO (tłum. z włoskiego dziurawa kość, kość szpikowa). Znana tutaj od XIX wieku u mnie na stole była hitem tego lata. Tym bardziej, że co niektórzy w mojej rodzinie biją się o szpik kostny. Jest to potrawa na bazie goleni cielęcych, pokrojonych w plastry z kością włącznie, duszonych w białym winie z pomidorami. We Włoszech towarzyszy mu mediolańskie risotto...tutaj często makaron: tagietelle albo pene.
Przy okazji mała powtórka z "mięsnego" - cielęcina.
Cielęce mięso dobrej jakości jest sprężyste, jasne, lekko różowawe. Z zewnątrz wydaje się aksamitne i gładkie, ani zbyt mokre ani zbyt suche. Francuzi, jak wiecie, uwielbiają krwiste kawałki podsmarzane przez kilka minut na patelni : kotlety, żeberka, polędwica...Mówię, że to jedyny sposób na smakowanie i docenienie jego smaku i delikatności. Ja się z tym zgodzę (tak tak, ja Polka rodem ze Śląska przyznam się, że stałam się krwistym cielęcożercą!).
W naszym przepisie poniżej będziemy używać kawałki golenia tylnego pokrojone w plastry, które znane są w daniach z mięs duszonych.
Na 3 osoby (kawałki mięsa wybierzcie w zależności od waszego głodomorstwa, są mniejsze i większe), generalnie liczy się ok 200g na osobę dorosłą):
600g golenia cielęcego pociętego w plastry grube - ok 2 cm (nie sądzę, że dysponujecie w domu piłką elektryczną do mięsa, dlatego lepiej będzie poprosić w mięsnym),
2 cebule
3 duże pomidory
1 mały koncentrat pomidorowy
2 ząbki czosnku
200 ml białego wina
150 ml bulionu
1 pęczek ziół (bouquet garni = liść laurowy + tymianek + rozmaryn)
1/2 cytryny
mąka pszenna
olej z oliwek
pietruszka
sól, pieprz
Mięso wyciągamy z lodówki 30 minut przed rozpoczęciem przygotowań. Solimy, pieprzymy i obtaczamy w mące (mąka spowoduje, że ładnie się przybrązowi i zagęści sos).
Szatkujemy cebulę, obieramy pomidory ze skórki, jeżeli mamy czas i chęci usuwamy nasiona. Kroimy w kostkę. Podgrzewamy bulion. Obieramy czosnek i rozgniatamy nożem (będzie wtedy wydajniejszy, nada więcej aromatu).
W brytfannie (albo innym garnku) podgrzewamy oliwę. Podsmarzamy mięso przez ok 4-5 minut przewracając na obie strony. Dobrze będzie jeżeli uda się wam przypiec kawałki na kolor złocisty. Dodajemy cebulę mieszamy czekając aż się zeszkli. Wlewamy wino. Gotujemy wszystko i odparowujemy do połowy. Dodajemy pomidory, koncentrat i bulion. Mieszamy.
Po ok 3-4 minutach dodajemy pęczek ziół i czosnek. Obniżamy temperaturę i przykrywamy przykrywką. Dusimy przez ok 1godz. 30 minut.
Po tym czasie wyciągamy mięso odkładając je do ciepłego naczynia (tego, w którym podacie danie). Wyciągamy pęczek ziół z sosu, podkręcamy temperaturę i odparowujemy do połowy objętości. Następnie polewamy sosem mięso, oblewamy sokiem z cytryny i sypiemy posiekaną świeżą pietruszką.
Bon appetit!
ja także nie potrafię żyć bez mięsa, choć czasem robię sobie wolne od tych smaków... jednak szybko mi tęskno za polędwiczką, karkóweczką czy zwykłym schabem... a cielęcinka u nas to rarytas na zmówienie...
OdpowiedzUsuńja jestem strasznym mięsożercą, czasami ludzie zastanawiają się czy jestem 100% kobietą bo pożeram golono ze skórą, móżdżki, grasice, krwiste steki i inne... mam stresa , gdy we Francji ekolodzy straszą, że musimy przestać jeść mięso, bo to zbyt niszczy środowisko. co ja wtedy zrobię!??
OdpowiedzUsuńz opóźnieniem odpisuję:) że ja nigdy!!!! nie przestanę jeść mięska:))) niestety czy stety, zbyt pyszne ono i pożywne, jak na mój żołądek, i dodam że mam niedowagę :)
Usuń