MACARON...
... my love
To małe okrągłe ciasteczko, o migdałowym smaku spędza mi sen
z powiek już 3 lata. Nie wiem czy zdażyło się wam, że jakiś przepis dosłownie
rzucił wam wyzwanie? To tak jakby przybierając ludzką postać wymierzył
rękawiczką prosto w policzek!
Pierwszego o
skosztowałam oczywiście w Laduree w Paryżu. To był okres, kiedy w
dosłownie całe miasto ogarnęło jakieś makaronowe szaleństwo! Widziano je
wszędzie! W każdym programie kulinarnym, w reklamach, na witrynach…to mini
ciasteczko stało się niejako symbolem luksusu dostępnego dla wszystkich za
jedyne 1,50 Euro! Tak kochani ! sztuka o wymiarach 2,5cm średnicy kosztuje
1euro 50 centów! I to działa!! to
działa! Tęcza kolorów, smaków..każdy starannie z osobna opakowany przez pana w
białych rękawiczkach…Dla przeciętnych japońskich turystów to symbol
wyrafinowanej francuskiej kuchni. Ja nie wiem, co oni piszą im w przewodnikach
ale dosłownie jeżeli przejdziecie obok sklepu Laduree o jakiejkolwiek porze tam
ciągle stoi kolejka azjatów!! Szaleństwo!
W znanym paryskim sklepie dla „nieprzeciętnych” - Fauchon
otwarto nawet internetową sprzedaż zapewniając, że są w stanie dostarczyć
makarony pod wskazany adres w 24 godziny! – czy to nie genialne?Jak to zwykle we Francji bywa jeżeli coś funkcjonuje w
sprzedaży to sypią się od razu na ten temat publikacje.W tym przypadku książki
kucharskie. Ja moją pierwszą dostałam pod choinkę 3 lata temu…patrzę a tam
banał! - 4 składniki – cukier puder, mączka migdałowa, cukier kryształ i białka z
jajek!! – pomyślałam : ja śnie! przecież to banalnie proste – przynajmniej tak
się wydawało, kiedy czytałam przepis. Z miejsca poleciałam do kuchni wypróbować.
I co? klapa! – nie w smaku, bo smak jest zawsze taki sam - migdałowosłodki. W
tym przypadku kulinarnym wyczynem jest forma tego ciastka. Sztuką jest upiec
go tak, żeby miało idealnie okrągły kształt, pięciominimetrowy kołnierz i idealnie śliską górę..a do tego
chrupką strukturę! Bez popękań, bez widocznych kawałków migdałów…estetyczny
ideał. No i najlepiej w oryginalnym kolorze..najlepiej w czarnym!ze złotem na górze...
No i wsiąkłam…zaczęło się : Youtube, internet,
książki,zakupy, trwało to 3 lata. Co najgorsze w całym tym przedsięwzięciu , że
czasami udało się a czasami nie. I to było chyba najbardziej frustrujące. To
były z jego strony takie zaczepki, ironiczne drwiny…takie moje osobiste wyzwanie.
I nareszcie jest! Kochani! mogę poczęstować makaronikiem domowej roboty ! Nie muszę wam
chyba opisywać jak błyszczę każdorazowo podając ten mały przysmaczek mówiąc – „fait
maison” („domowej roboty”).
Bo przecież sami popatrzcie! czyż nie jest idealny??
Przepis tutaj .
piękna Francja :)
OdpowiedzUsuńMożesz sobie tutaj posiedzieć w tej Francji ile zechcesz :-) bardzo mi miło :-)
UsuńCo to za ciasteczko :) ?
OdpowiedzUsuńCiasteczka migdalowe z nadzieniem czarnej czekolady. Przepis już wkrótce...zapraszam
UsuńI moja też :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Basia
Dziękuje za pozdrowienia, zapraszam więc do mojej Francji "na talerzu" :-)
UsuńUściski
uuuu la la !!! ja takiego makaRRRona jeszcze nie jadłam !!! czekam na przepis. bo uwielbiam ciastka!
OdpowiedzUsuńPoczekaj aż to skosztujesz !! Zawali cie z nóg :-)
UsuńKochana!ten ideał jest IDEALNY:)!!!!!!!!!!!!!!!
Usuńwyszły idealne ! :D
OdpowiedzUsuńDziękuje...
UsuńJa się przymierzam do makaroników od dłuższego czasu, ale jednak ciągle mam lęki... Twoje ciasteczko idealne :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia! Dziękuje za słowa uznania.
Usuńo tak.. tak! tak! tak! Nie tylko Twoja "love" :) Monia makaronik wyszedł perfekcyjnie. Laduree - piękne, idealne, kolorowe - to niezaprzeczalne, natomiast Twoje równie wspaniałe, a na dodatek zrodzone z pasji i miłości. Tego Laduree ze swoimi kolejkami nie przebije! Nigdy. The end.
OdpowiedzUsuńPs. A pamiętasz te różowe i zielone gnioty, które robiłyśmy razem?! :)))))))))
Jakże mogłabym.zapomnieć :-) grunt to nie dać się zniechęcić...
Usuń