Kto by pomyślał, że ten deser jest bożonarodzeniowym przysmakiem w Australii i Nowej Zelandii!! Jak dla mnie zawsze był to typowy letni przysmak ze względu na owoce. Stworzony na okazję przyjazdu światowej sławy prima baleriny Anny Pavlovej ok roku 1925.
Do dzisiejszego dnia trwa spór o to, kto pierwszy go wymyślił: Australia czy Nowa Zelandia...ale zostawmy ich w sporze , niech się kłócą a my tymczasem zajadajmy ten lekki jak piórko, wyśmienity deser!
Charakterystyczny, bo składa się z bezy, z warstwy bitej śmietany i wierzchniej warstwy czerwonych owoców.
Na krążek o średnicy 21 cm:
3 białka (tj 90g)
195g cukru kryształ
20ml śmietany kremówki (30%) dobrze schłodzonej, świeżej (+łyżka cukru)
owoce czerwone w ilości ok 200g
Rozpoczynamy od ubicia białek. Kiedy zdwoją swoją objętość dosypujemy cukier powoli ciągle ubijając. Kontynuujemy ubijanie aż masa stanie się biała, świecąca i mocno sztywna (w ten oto sposób robimy bezę francuską, do której w odróżnieniu od bezy włoskiej nie musimy dolewać gorącego , rozpuszczonego cukru).
Rozgrzewamy piekarnik do 120 stopni.
Masę jajeczną przekładamy do rękawa cukierniczego i na dużym otworze końcówki tworzymy okrąg o średnicy ok 21 cm, grubości ok 2 cm na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Wkładamy do piekarnika na ok 1:40 min, funkcja termoobieg. Dobrze jest otworzyć i przewietrzyć piekarnik co jakiś czas, żeby beza lepiej się obsuszyła. Po tym czasie odstawiamy do ostudzenia.
Owoce myjemy i kroimy na małe kawałki, odstawiamy.
Śmietanę wlewamy do miski (śmietana musi być lejąca, to jest oznaką jej świeżości, i bardzo zimna w przeciwnym razie nie ubije się) i mikserem ubijamy. Na koniec jak już będzie lekko sztywna dosypujemy łyżkę cukru (lub więcej w zależności od upodobania) i ubijamy aż całkowicie zesztywnieje a cukier się rozpuści (wyciągając widełki miksera widać, czy masa sztywno trzyma się formy czy też spływa).
Finalizujemy układając łyżką śmietanę na bezie i posypujemy obficie owocami. Najlepiej jest zjeść go natychmiast, bo śmietana powoduje rozpuszczanie się bezy, a pokrojone owoce po kilku godzinach na bitej śmietanie nie wyglądają już tak apetycznie.
Jeżeli jednak myślicie o kilkuetapowym przygotowaniu tego deseru i zaoszczędzeniu czasu można wszystko sfinalizować w ostatnim momencie a bezę upiec nawet kilka dni wcześniej i przechowywać ją w piekarniku, lub w suchym absolutnie niewilgotnym miejscu.
Bon appetit!
pyszne musi byc:) wygląda rewelacyjnie:)
OdpowiedzUsuńJa dopiero pierwszy raz robiłam go w domu i muszę się przyznać że jak dzieciaki palcami wycieraliśmy talerze :-) przepyszne!
Usuńczęstuję się kawałkiem do kawy !:) mmmmm :) pycha!
OdpowiedzUsuńSmacznego Izuś!
UsuńNigdy nie wychodziła mi beza, ale poszłam kiedyś na skróty i ją kupiłam, deser przepyszny!
OdpowiedzUsuńJa z moich też nigdy nie byłam zadowolona...ta, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu wyszła super!Ale nie powiem, czasami z braku czasu warto mieć piekarza albo cukiernika pod ręką...pozdrawiam!
UsuńMnie by wystarczyła tylko pyszna beza albo pianka.
OdpowiedzUsuńDziwne, że stworzono ten przysmak na cześć baletnicy. Przecież one nic nie jedzą. Ja zjadłam już kilka takich "lekkich" torcików i teraz trudno mi o lekkość. A tak poza tym, to szczerze polecam...
OdpowiedzUsuńkochanego ciała nigdy nie za wiele!-to jest moja dewiza :-)
Usuń