Najwyższy czas na przepis na tarte tatin, o której wspominałam przy okazji odwiedzin, w zeszłym tygodniu.
Historia tego ciasta to czysty zbieg okoliczności i złych wypadków (tak jak to zwykle w kuchni bywa). Przysłowiem, które idealnie streściłoby genezę jego powstania jest - "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło".
Końcem XIX wieku , w pewnej francuskiej restauracji (która nota bene istnieje do dzisiejszego dnia i nazywa się Hotel Tatin) mieszczącej się na przeciw dworca kolejowego Lamotte-Beuvron, w centralnej Francji, dwie siostry, Caroline i Stephanie TATIN, gotowały dla podróżnych i licznych w tamtym regionie polujących.
Pierwsza wersja mówi o tym, że jednej z sióstr niosącej tartę wypadła ona z rąk i spadła obróciwszy się do góry nogami. Nie mając więcej jabłek kobieta zdecydowała się ją upiec w ten sposób.
Druga wersja podaje, że tarta po prostu się spaliła. Jedna z sióstr wymyśliła więc, że zdejmie zkarmelizowane jabłka, wyłoży nimi spód blachy i przykryje je niedopieczonym ciastem, żeby jabłka kompletnie się nie spaliły po ponownym włożeniu do pieca.
- i pierwsza i druga wersja mają ten sam szczęśliwy koniec historyjki - tarta okazała się wielkim sukcesem i rozsławiła je na cały świat.
Dla ciekawych dodam jeszcze, że istnieje Bractwo Lichonneux Tarte Tatin, które czuwa nad sumiennym przestrzeganiem tego przepisu - tutaj możecie poczytać więcej.
A wracając do przepisu.
Na tartę o 26cm średnicy:
6 jabłek - obranych i pokrojone w grube listki (połowa ćwiartki)
100g cukru
50g masła
Ciasto - z przepisu mojej babci:
200g masła
200g cukru
400g mąki pszennej
1 jajko ewentualnie
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masło rozpuszczamy na lekkim ogniu uważając żeby się nie zagotowało. Chłodzimy.
Do dużej miski wysypujemy mąkę, łączymy z cukrem i proszkiem do pieczenia. W środku robimy dziurę wlewamy masło i jajko (uwaga, masło nie może być gorące). Energicznie łączymy wszystkie składniki wyrabiamy kulę i chłodzimy ją chwilę w lodówce (niekoniecznie, jeżeli nie schłodzicie ciasta, będzie po prostu trudniej je wałkować i przełożyć na jabłka).
Na blasze do tart (lub tortownicy), wyłożonej papierem do pieczenia, rozsypujemy 50g cukru. Wykładamy spód jabłkami, posypujemy cukrem i kawałkami masła.
Lekko schłodzone ciasto wałkujemy na grubość ok 80mm. Przykrywamy nim jabłka dbając aby całość była szczelnie zamknięta. Na wierzchnu robimy kilka dziur widelcem.
Pieczemy w piekarniku na 170 stopni, ok 40 minut (obserwujcie, ciasto musi być złociste, lekko przyrumienione).
Po upieczeniu przewracamy tartę do góry nogami, delikatnie zdejmujemy papier (uwaga żeby jabłka nie przywarły do papieru). Zostawiamy do schłodzenia.
Podajemy ją najlepiej jeszcze ciepłą, z bitą śmietaną.
Bon appetit!
oraz et voila!:)jak zrobię to się pochwalę :)fajne ciacho:)
OdpowiedzUsuńkoniecznie się pochwal!rzeczywiście zapomniałam o "voila" ;-p
OdpowiedzUsuńSprawdzę przepis!
OdpowiedzUsuń